Poźniej cofnęliśmy się do wioski którą broniliśmy praktycznie do końca bitwy. Świetny klimat, duża dynamika bitwy i wieeeelkie ilości błota. Poniżej wklejam fotki z oficjalnej strony 3 Pułku Księstwa Warszawskiego (https://www.facebook.com/Pułk-3-ci-Piechoty-Xięstwa-Warszawskiego-244431598914261/?fref=ts ) oraz świetny opis wyjazdu dokonany przez naszego sierżanta fizylierów i pułkowego kronikarza - Włodzimierza Gurbę.
Pułk wziął udział w 202 rocznicy batalii lipskiej. Nowością było ulokowanie głównego biwaku w odległym o kilka kilometrów miasteczku Liebertwolkwitz, którego centrum oddano rekonstruktorom wojskowym i cywilnym. Bardzo ciekawy eksperyment. Z drugiej strony, biwaki w Torhaus Markkleeberg i w Torhaus Doelitz były znacznie mniejsze i straciły sporo swego zwykłego blasku. Gruntownie zlustrowaliśmy czworoboczny kompleks budynków dawnej stacji pocztowej i karczmy w północnej części Markkleeberg, w czasie bitwy pod numerem 27. Masywne, ceglane budynki karczmy, stajni, stodoły i małego browaru/suszarni chmielu tworzą jakby kasztel. Najstarsza jest karczma - istnieje od XV wieku, ma stare, kamienne posadzki. Wszystkie budynki pamiętają czasy bitwy, chociaż niektóre z nich płonęły. Te zabudowania były kluczowe w walkach o północną część wioski. Budynki wielokrotnie przechodziły z rąk do rąk w walkach między pruskimi batalionami pułkownika Loebella z 6 i 11 pułków rezerwowych piechoty, a Polakami z VIII Korpusu i wsparciem Francuzów z Dywizji Semele. Czasem walki toczono tylko przez dziedziniec, karczma była w rękach Polaków, a stodoła we władaniu Prusaków. Miejsce dramatycznych wydarzeń, zwykle w cieniu obu kompleksów Torhaus. Dziś mieszka tam kilka rodzin świadomych historii tego miejsca. Można mieć nadzieję, że budynki będą kiedyś szerzej dostępne, przynajmniej w części. Następnie dotarliśmy na zachodnie zbocze Kellerberg, zeszliśmy na północny stok wzgórza, gdzie wzdłuż linii strumyka Weichtengraben stał polski korpus. Analizowaliśmy z mapą tą pozycję. „Rekonstrukcja” bitwy była na polu w pobliżu Torhaus Markkleeberg. Początkowo walka była głównie ogniowa ale potem przerodziła się w walkę wręcz w improwizowanej wiosce, pośród połamanych płotów. Walka była bardzo żywiołowa wśród gęstego dymu, pełna ataków i spiesznego cofania, zdobywania chałup, okrążania i zaskoczenia. Na bardziej skomplikowane manewry nie było ani czasu ani miejsca. Prawdziwość obrazu walk dopełniały wozy drewniane, koszokopy i głębokie kałuże wody i błota zmielonego butami żołnierzy. Bitwa była bardzo udana. Towarzyszył nam nowy, pułkowy dobosz – David Beards, który dotarł aż z Edynburga, po raz pierwszy po 200 latach prezentując na polu walki piękną, czerwoną rogatywkę dobosza Pułku 3-ciego Piechoty XW. Na koniec sztandary zostały odznaczone pamiątkową szarfą przez Napoleona i przez Fryderyka Augusta, króla saskiego, uderzająco podobnego do pierwowzoru. W drodze powrotnej zwiedziliśmy bardzo bogate w cenne eksponaty muzeum w „Voelkerschlacht Denkmal”, które to wśród licznych artefaktów wystawia ostatnie siodło Księcia Józefa. Zwiedzieliśmy gmach tej niezwykłej budowli, wspinając się na sam jej szczyt. Tam zakończyliśmy tą dość krótką ale bardzo udaną wizytę pod Lipskiem.
Spisał
Sierżant fizylierów Włodzimierz Gurba
Wspólna fotka po bitwie z naszymi przeciwnikami
Pierwsze piwo przy Torhaus Markkleeberg
Kula armatnia pamiętająca bitwę z 1813 roku
Sierżant Gurba pilnuje kolumnę pruskich jeńców :)
Strzelcy konni z Sobótki - weterani rekonstrukcji napoleońskiej
Po bitwie - pora na łyk dobrej whisky prosto ze Szkocji :)
Po bitwie dostaliśmy od Napoleona taki oto proporczyk w podzięce za nasze trudy żołnierskie :)
Nasz pułkowy dobosz - Dave Beards
brawo fizylierzy
OdpowiedzUsuń