wtorek, 2 stycznia 2018

Austerlitz - 212 rocznica bitwy (2.XII.2017)

Moje trzecie Austerlitz w "karierze", ale pierwsze w szeregach francuskich. Tym razem nasza grupa wystąpiła jako 3eme Legere, francuski Pułk lekkiej piechoty. Nasze umundurowanie i oporządzenie pochodzi z okresu 1801-1807 także "wstrzeliliśmy" się w okres samej bitwy, ale niestety nie dane nam było pobawić się w taktykę lekkiej piechoty i całą batalię walczyliśmy w linii. Dużym plusem była pogoda, piękne słońce na niebie, lekki mróz i śnieg na ziemi  tworzyły super klimat. Zwłaszcza w piątek, dzień przed bitwą, kiedy to urządziliśmy sobie zwiedzanie południowej części bitwy, od wzgórza Pratzen przez Ujazd u Brna, Telnice i Sokolnice z powrotem do Pratzen. Oczywiście wszystko to w mundurach i całym oporządzeniu :) Nie będę się rozpisywał, na naszej stronce Pułkowej na facebooku można znaleźć świetny opis szasera de Waldena, czyli TU   Mimo tego wklejam ten tekst poniżej i zbiór różnych fotek które udało mi się znaleźć w necie. Ze strony medialnej warto tu wspomnieć o naszym nowym członku grupy Lukanie, który to miał ze sobą kamerkę i nakręcił sporo fajnego materiału z bitwy. Całość będzie dostępna pod koniec lutego, a tymczasem można znaleźć na youtube dwa trailery, linki podaję poniżej:







Raport z czynności Pułku 3go pod Austerlitz, 1-3 grudnia 2017-12-09
W roku bieżącym Pułk 3ci Piechoty wystąpił w batalii pod Austerlitz w mundurze i pod kokardą francuskimi, jako I`er Battalion de 3eme Regiment d`Infanterie Legere. Wypadki losowe i straty poniesione w ciężkim, zimowym, marszu ku Morawom uszczupliły stan do boju do 1 podoficera, 4 żołnierzy i 1 korespondenta.
Na miejsce domaszerowaliśmy trzema eszelonami; w pierwszym, jeszcze we czwartek kpr. Lecrois, szaserzy Percy i de Walden, w piątek o poranku szaser l`Ecossais i wreszcie tegoż dnia po południu szaserzy Montagne i Besson (oddelegowany do służby dokumentalistycznej) wespół z latoroślą szasera Percy`ego. 
We czwartkowy wieczór nie poczyniono żadnych działań bojowych, jedynie rozpoznanie osady Slavkov, odkrywając ku ogromnemu rozczarowaniu przykry stan zaopatrzenia regionu w jakże krzepiący i wojsku potrzebny chmiel. Ratowano się przed marazmem wytężonymi przygotowaniami tak mundurów jak i ekwipunku.
Piątkowym rankiem żołnierze I-go i II-go eszelonów udali się podwodami na wzgórze Pratzen (Prace), skąd udali się w przemarsz po południowej części sławnego pobojowiska. W marszu przez ośnieżone pola (panował lekki przymrozek i utrzymywała się piękna, słoneczna pogoda), odszukał patrol kaplicę św. Antoniego Padewskiego na przedmieściach Ujezdu, skąd Cesarz komenderował końcową fazą bitwy, dotarł do Telnic, gdzie stoczono pierwsze walki austerlitzkiego boju, wreszcie w Sokolnicach był przy spichrzu i zamku, o które toczono ciężkie boje, a na murze bażanciarni świadkował śladom baterii francuskiej, której działa strzelały przez wybite w murze ambrazury. Że dzień chylił się ku końcowi a czas naglił skoro zamiarem było uczestniczenie w odprawie cesarskiej na wzgórzu Zuran, pospieszono do podwód. W drodze na Zuran, jadąc przez Slavkov, zabrano żołnierzy z III-go eszelonu i już w komplecie ruszono na miejsce. Z racji ciężkiego marszu Pułk dotarł na miejsce już pod sam koniec uroczystości, ale nie ominęły go zaszczyty – kpr. Lecrois miał szczęście zamienić nieco słów z samym Cesarzem. W drodze powrotnej z Zuran Pułk pobrał amunicję na dzień następny, poczym po posileniu się w jednej z lokalnych gospód, myszkowaniu po mieście i zamku (gdzie z iście lekko-pieszą fantazją wdarto się na bal oficerski) udano się na spoczynek.
Dzień bitewny, 2go grudnia, zaczął się wcześnie, skoro już o 9:00 Pułk stawił się na polu wedle wzgórza Santon, na ćwiczenia. Z racji strat nie formował samodzielnej sekcji, lecz wszedł w skład II-ej sekcji 4-go plutonu III-go batalionu francuskiego, wespół z żołnierzami 111 pułku liniowego francuskiego (ale rekrutowanego w północnej Italii) – ci stali po lewej stronie, po prawej, jako 1-sza sekcja stali fizylierzy-grenadierzy Młodej Gwardii. Manewra nie były szczególnie długie i zawiłe ale obudziły żołnierza a nadto rozwiały obawy, czyli nowy komendom francuskim podoła swojej służbie. Żołnierz wszelako nie zawiódł a manewra poszły sprawnie.
Po dłuższej chwili odpoczynku, znanej w gwarze potocznej żołnierskiej jako „Gnicie w Tvaroznej”, ruszył Pułk wraz z całym batalionem jako i armią francuską do boju.
Batalion stał początkowo w centrum ugrupowania, w rezerwie. Dwa pierwsze bataliony wespół z artylerią i jadą miały zaszczyt utworzyć front i pierwsze potykały się z nieprzyjacielem – trzeba przyznać, ze gwałtownie i z mocą, bowiem Austriacy i Rosjanie ostro naciskali. Nie miał zatem Pułk nasz okazji do walki w tyralierze – spadła ta służba na barki II-go batalionu na lewej flance, który cieżko bił się z nacierającymi Rosjanami. Ci napierali tak mocno, że w pewnym momencie obeszli lewe skrzydło napoleońskie – w tym momencie rzucono nasz batalion gwałtownymi marszami na ratunek skrzydłu – początkowo samym szybkim marszem a wreszcie i natarciem całej kolumny na bagnety odrzucono Rosjan, zyskując miejsce na rozwinięcie się en bataille i podjęcie walki ogniowej. Dokładny przebieg boju trudno już odtworzyć, bezsprzecznie jednak obie strony biły się dzielnie – wymieniono wielokrotne salwy plutonów, dywizjonów i całych batalionów, kilkukrotnie szły obie strony na bagnety. Wreszcie udało się zawinąć całą flankę prawą nieprzyjaciela i zepchnąć go z pola. Kres bitwie położyło ogłoszenie armistycjum.
Po walce nastąpiła któtka defilada i rewia przed Cesarzem, który pieszo przeszedł przed frontem wszystkich pułków i baterii. Potem nastąpiło rozwiązanie Batalionu i żołnierze naszego Pułku już własnym patrolem wrócili do Tvaroznej a stamtąd do Austerlitz.
Wieczór upłyną pośród długich rozmów nad specjałami kuchni italskiej (sic!), z kuflem niekoniecznie najprzedniejszego piwa w garści… Miłym zrządzeniem losu część Pułku miała okazję być przytomnymi na pokazie fajerwerków nad zamkiem. Rankiem w niedzielę Pułk ruszył w drogę powrotną.
Czyniąc podsumowanie należy stwierdzić, że sama batalia niczym bardzo szczególnym się nie wyróżniła, ale była dobrą, solidną i dosyć ciekawą – na pewno pozostanie w miłej pamięci, tym więcej, że napełniła zwycięskie wojsko jeszcze większą ochotą do kolejnych kampanii. Nie miał Pułk okazji do walki zgodnie z duchem przyjętego natenczas munduru lekkiej piechoty, ale za to nabył więcej, dobrej praktyki w operowaniu pod francuską komendą, zwłaszcza, ze komenda owa sprawowana była dość sprawnie przez dowódcę plutonu a wyśmienicie przez kpr. Lecrois, który pełnił funkcję zarotowego.
Z uwag innych należy zaznaczyć, że zyskiem nie do przecenienia był wcześniejszy domarsz, który pozwolił na obejście znacznej części pola bitwy – co pozwoliło niejednemu z żołnierzy tym lepiej zrozumieć, co, jak i dlaczego zdarzyło się na tym historycznym polu.
Sporządził
Augustus de Walden, szaser I-go Batalionu 3eme Legere






























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz